Dlatego pragnę żyć, bo jutro przyjdziesz ty
Jezusie Nazareński, Królu Żydowski!, i po co to wszystko!? I na co to? I po co to? Te kobiety, ta miłość, i nienawiść, i obojętność. Boże, jak ja je podziwiam, jak ja to kocham. Jak bardzo za tym wszystkim tęsknię. W sensie, że tęsknie za kobietami, bo teraz jestem tak jakby na pewnego rodzaju odwyku. Po części z wewnętrznego przymusu, po części i chyba bardziej z świadomego wyboru. Dość powiedzieć, że teraz po prostu nie mam ochoty, ani nastroju na nowy związek. Co nie oznacza, że cały czas o nich nie myślę?
A myślę o wielu kobietach. W pierwszej kolejności należy wymienić moją byłą. Tak, jest moją stałą obsesją i nadal zaprząta moje myśli w znacznej większości i codziennie, co nie przeszkadza mi wiedzieć jednocześnie jak to jest żenujące. A te dalsze w ratingu byłych narzeczonych? Oczywiście „narzeczonych” w sensie daleko przenośnym, to oznacza wyraz szacunku, jakim obnażam „moje” kobiety. Tak, o nich też myślę z sentymentem, ale z racji stale rosnącej odległości w czasie, zdecydowanie mnie zaprzątają moje myśli.
Na początku przywołam rzecz nieoczywistą, ta której nigdy nie zdobyłem, w sensie długiego i szczęśliwego pożycia, ale ta, która dużo dla mnie znaczyła, choć nigdy tak do końca przecież nie była moja. Była z moim przyjacielem, co znacznie utrudniało moje zaloty względem tej pięknej i zmysłowej osoby. Ale to nie znaczy, że nie mogłem jej tego wyznać, zrobiłem to kilka razy i nadal wspominam te chwile a w pamięci nadal żyją te uczucie i emocje, których wtedy doznawałem, a właściwie doznawaliśmy. Bo przecież byliśmy wtedy w pewnym sensie razem i tak to przynajmniej zapamiętałem.
Tak, to prawda. Tak, nie mogę jej z jakiś niepojętych dla mnie powodów zapomnieć. I to uczucie nie jest w sprzeczności czy w kolizji do uczuć, którymi darze moja największą miłość. To jakby inna rzeczywistość. Inny wymiar duchowy, no i czasowy. To całkiem coś innego. Ale nie mniej wartościowego i naprawdę znaczącego. A jeśli już o tym mowa, to na pierwszym miejscu mam tą, która odeszła, ale nie odeszła ode mnie w sensie, że nie zniknęła z mojego życia wewnętrznego. Ona jest nadal w mojej duszy. Zajmuje w moim umyśle najważniejsze miejsce. Kocham ją – tak, wiem, jakie to trywialne powiedzieć to o swojej byłej – ale cóż ja biedny na to poradzę. Tak po prostu jest i koniec. Teraz Ona jest z innym, i pewnie nigdy już nie będzie przy mnie w sensie dosłownym, a nie tylko w przenośni. Ale marzenia, sny i uczucia pozostały.
I tak się stało że, jest tą, którą wspominam w sensie uroku i ta, którą wspominam w sensie tęsknoty za prawdziwą miłością. Dwie, ale przecież nie jedyne. Bo moja wewnętrzna pasja do kobiet przecież przywołuje z odmętów pamięci jeszcze inne. Była ta, z którą biegałem w deszczu. I ta, z którą kochałem się na plaży. Taka, co była dla mnie żoną i kochanką i przez wiele lat wszystkim, co uznawałem za ważne, choć tak nagle tym wszystkim być przestała, to nadal przecież jest częścią mnie, moich uczuć.
I ciągłe analizuje we wspomnieniach procesje moich byłych przechadzających się w mrokach mojej podświadomości, w mojej pamięci. Podobno najbardziej wspomina się tą pierwszą. O tak, nie sposób tego zapomnieć. Pamiętam każdą chwile, tak ważne dla mnie były i nadal są. Choć przypadkowość tej dla mnie najważniejszej chwili sprawiła, że nawet nie pamiętam imienia mojej ówczesnej oblubienicy. Choć wszystko inne pamiętam bardzo dobrze. O Boże, jak bardzo chciałby wrócić do tych emocji. To tych zdarzeń, choć niektóre teraz wyraźnie widzę jak były żenujące.
Marze i śnie o tej jedynej, o mojej wielkiej miłości. Ale mam tez taką obserwacje. Gdy facet kocha poza granice, w której Ona przestała z nim być, to dla większości płci pięknej staje się zwykłym nieudacznikiem, który nie potrafi zapomnieć, żyć dalej i dać spokój byłej ukochanej. Czasem mam wrażenie, że moje słowa o wielkiej, nieprzemijającej miłości, dla niektórych kobiet są tylko słowami. Nic więcej. A ja wciąż powtarzam sobie i innym „to śmieszne, ale wiem, że to, dlatego pragnę żyć, bo jutro przyjdziesz Ty”